środa, 15 kwietnia 2015

Sharm El Sheikh

Tak się broniłam i broniłam przed wyjazdem do Egiptu. Zawsze uważałam, że siedzenie w hotelu na all in. nie jest dla mnie. Niestety dokładnie tak postrzegałam Egipt. Głównie wynikało to z relacji znajomych, którzy tam byli. Dlatego też z dozą niechęci się tam wybierałam ale ostatecznie stwierdziłam, że polenić się też czasem trzeba.

Na szczęście na miejscu okazało się zupełnie co innego ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu.

Już pierwsze dni pobytu pokazały, że Egipt jest naprawdę bardzo fajnym krajem. Ludzie niesamowicie cieple nastawieni do innych ludzi. Pomijam tu oczywiście panów ze sklepów, którzy naganiają z ulicy…

Mój hotel nie był bezpośrednio położony przy plaży. Do plaży od hotelu prowadził tunel pod ulicą. Na plaży był zrobiony pomost, z którego można było od razu wskoczyć do głębiny 50 metrów. Rafa robiła wrażenie. Do tego wszystkiego te kolorowe, ciekawskie rybki coś fantastycznego. 
Pierwsze dni pobytu poświęciłam głównie na wypoczynek. Laba na leżaku oraz pływanie z rybkami. 









Większość czasu spędzałam jednak poza hotelem. Wieczorami jeździłam  do Nama Bey albo na Old Market.

Old Market

Spodziewałam się, że zobaczę tam bazar z prawdziwego zdarzenia tak jak przykładowo w Maroku gdzie bazary są prawdziwymi bazarami. Natomiast Old Market w Sharm to jest tak jakby małe miasteczko ze sklepami. Na Old Market naganiają bardzo ale ten kto był wcześniej przykładowo w Maroku uzna to za standard. Można zakupić tu wiele rzeczy najwięcej jest podróbek, które wyglądają bardzo kiczowato. Radzę zainwestować w artykuły ze skóry bądź kosmetyki. Ja znalazłam sklepik z olejkiem argonowym i różnymi balsamami z olejku argonowego. Odradzam kupowanie ich perfum bo zapach szybko znika. I jedno co musze przyznać maja piękne szaliki, chusty itp. Oczywiście targować się trzeba.



Nama Bey

Tu znajdują się hotele typu Hilton, Novotel. Miasteczko jest zadbane nastawione głównie na turystów. Dużo sklepików barów, barów shisha. Jest tam dużo spokojniej niż na Old Market więc jak ktoś nie lubi naganiania to polecam zakupy w Nama Bey. Ja osobiście odkryłam tam bardzo fajny bar shisha przy plaży. Nie był może najtańszy ale klimatyczny bardzo. W Nama Bey zakupiłam wycieczki fakultatywne. Znajdziecie tu dużo biur podróży, które oferują również przewodnika z polskim językiem. Ponadto w ciągu dnia tez możecie udać się na plażę. Plaża jest tu zupełnie inna, sztucznie usypana piaskiem.








Transport

Od mojego hotelu do Nama Bey było około 8 km. Za przejazd ichnimi busami płaciłam dolara za osobę. Taksówką wychodziło 8 dolarów do Nama Bay. Przejazd na Old Market taksówką 10 dolarów (tu akurat przepłaciłam). Bardziej opłaca się podróżować ich komunikacją i targować się z cenami.

Wycieczki fakultatywne

Moje wycieczki niestety zostały uzależnione od Prezydenta i Premiera Egiptu. Akurat podczas mojego pobytu odbywała się w Sharm konferencja dlatego pustynia oraz inne rejony turystyczne były pozamykane. Udało mi się pojechać na dwie wycieczki plus cały dzień byłam na nurkowaniu. Niestety mój główny cel Góra Mojżesza nie mógł zostać zrealizowany.

Nurkowanie w Parku Ras Muhamed

W godzinach porannych udajecie się do portu i centrum nurkowego. Tam wsiadacie na statek i płyniecie około półgodziny do Parku Narodowego (podwodnego). Na statku mieliśmy krótkie szkolenie z tego co będzie się działo pod wodą jak również szkolenie ze sprzętu nurkowego. Uważam, że nurkowania musicie spróbować nawet jeżeli nie umiecie pływać. Nurkowanie jest o wiele łatwiejsze niż snurkowanie ponadto jeżeli płyniecie z instruktorem to nic nie musicie robić oprócz oddychania ustami i pamiętaniu o tym, że trzeba oddychać ustami J Ja na początku miałam problem ale po kilku minutach zeszłam już na 10 metrów.  Rafy są piękne, bardzo polecam. Wyprawa jest całodzienna. Nurkowałam 2 razy. Koszt nurkowania to 20 dolarów jedno zejście. Nurkuje się do 15 min. na początku za drugim razem nurkowanie trwało półgodziny. Powiem szczerze, że lekki stres jest za pierwszym razem, ale jak już zejdzie się pod wodę to cały stres znika najważniejsze to oddychanie i wyrównywanie ciśnienia oraz podziwianie świata podwodnego. Obiad jest w cenie wycieczki.








Kolorowy Kanion jeepami

To była najlepsza wycieczka ze wszystkich. Ponadto trafiłam na super przewodnika Egipcjanina, który bardzo dobrze mówił po polsku.
Wyjazd z hotelu jeepami jest z rana koło godz. 8. Gdzieś około dwóch godzin jedzie się do Kanionu. W Kanionie chodzi się około 45 min. Radzę założyć wygodne buty bo poniektóre wejścia do najłatwiejszych nie należą, aż dziwę się, że do tej pory nie zrobili tam łańcuchów ;) Po Kanionie udajecie się w okolice miejscowości Dahab. Tam odwiedziłam wioskę beduińską, chwila relaksu a potem przejazd do Zatoki Akaba na snurkowanie. Po snurkowaniu obiad i przejażdżka na wielbłądach. W skrócie tak wyglądała wycieczka. Wydaje się, że wszystko krótko trwało, nic bardziej mylnego, do hotelu wróciłam dopiero na wieczór około godz. 19.














Jerozolima

Dużo oczekiwałam od tej wycieczki ale niestety zawiodłam się. Jednodniowa wycieczka do Izraela to jest za mało na to by zwiedzić Jerozolimę. Za wycieczkę zapłaciłam 95 dolarów. Wycieczki te organizowane są w sobotę. O godz. 20 wyjeżdżacie z hotelu następnie przejazd do granicy Izraela. Ja na granicy byłam około 1 w nocy. Samo przejście granicy bardzo długo trwa. Zajęło to około 3 godzin. Po przejściu granicy udajecie się do drugiego busa, który zawozi Was najpierw nad Morze Martwe. Na miejscu byłam około 7 rano i o tej też godzinie wzięłam poranną kąpiel ;) na szczęście woda była ciepła. Faktycznie ta woda naprawdę unosi :D tylko trzeba uważać na oczy. Zasolenie jest bardzo duże. Po kąpieli szybki prysznic i dalej w drogę do Jerozolimy. Z Morza Martwego jedzie się tam ponad 2 godziny. Na początku odwiedziliśmy Betlejem, dopiero później udaliśmy się na starówkę do Grobu Pańskiego a następnie przeszliśmy do Ściany Płaczu. Dużo czasu traci się na staniu w kolejkach zarówno w Betlejem jak i do Grobu Pańskiego. Jeżeli myślicie, że to będzie duchowa podróż to raczej tego nie doświadczycie. Ogólnie wyprawa była bardzo męcząca, szczególnie ze względu na to, że praktycznie dwie noce są zarwane. Z Jerozolimy wyjeżdża się po 16 godz. W hotelu byłam dopiero o 2 w nocy. Na szczęście przejście przez granicę w drodze powrotnej jest szybsze. Obiad miałam w cenie wycieczki.




Betlejem





Bazylika Grobu Świętego









Pomimo, że wycieczka do Jerozolimy nie spełniła moich oczekiwań wyjazd w porze jeszcze zimowej do Egiptu uważam za bardzo udany. Nigdy więcej nie będę się bronić przed wyjazdem do Egiptu!

sobota, 3 stycznia 2015

Kenia

last minute..

Dosłownie last minute! Wycieczka zakupiona na 2 dni przed wylotem, szybkie pakowanie się i wylot. 

Lot z Warszawy do Mombasy trwał 10 godzin z małą przerwą w Egipcie.
To był mój pierwszy tak długi lot i szczerze myślałam, że jajko tam zniosę tym bardziej, że wylot był w ciągu dnia a samolot nie był typu dreamliner. Do tego wszystkiego moją koleżankę usadzili o parę miejsc dalej ode mnie.

W Mombasie wylądowaliśmy późnym wieczorem. Ach to cudowne ciepełko, które buchnęło nam w twarz gdy wysiadałyśmy z samolotu, rewelacja szczególnie, że w tym samym czasie w Polsce było -10 stopni... 
Na lotnisku trzeba było jeszcze zakupić wizę. Wiza turystyczna kosztowała 50 dolarów. Niestety z wypełnianiem wizy i jej zakupem dość dużo czasu nam się zeszło ale w zasadzie później od razu miałyśmy do odbioru bagaże.

Mojej koleżanki bagaż został przeszukany, na szczęście nie miała nic ważnego w bagażu ale trzeba uważać więc pamiętajcie by ważne rzeczy mieć przy sobie w bagażu podręcznym. Mój bagaż dla odmiany został przeszukany w drodze powrotnej i ktoś mi ukradł ładowarkę od netbooka.

Kenia nie jest bezpiecznym krajem dla turystów. Już sam przejazd przez Mombasę do hotelu w Kilifi był dziwny. W całym autobusie było ciemno tak by inni nie widzieli kogo kierowca wiezie ponadto jeszcze nigdy tak szybko nie jechałam autobusem. Podczas pobytu dowiedziałam się o policji turystycznej a przy każdym z hoteli stali ochroniarze z karabinami. Dlatego należy być ostrożnym ale bez przesady.

Nasz hotel znajdował się w miejscowości nadmorskiej Kilifi. Już pierwsza noc była z przygodami ;) Po podróży chciałyśmy wziąć prysznic ale jaszczurka doskonale czuła się pod naszym prysznicem i nie bardzo chciała z niego wyjść. Zauważyłyśmy ogólnie, że wszędzie jest tam problem z ciśnieniem wody w sumie to mnie to nie dziwi….


Następnego dnia przywitał nas mały deszcz ale na szczęście szybko się skończył. Co do plaży WSPANIAŁA! Takiego białego pisaku to nigdzie jeszcze nie widziałam coś fantastycznego. Plaże są ogromne. Na plaży spokojnie nie posiedzicie. Co chwila ktoś podchodzi i coś proponuje a jak nie proponuje to po prostu chce pogadać. Na początku fajne jest porozmawiać o tym co się dzieje w ich kraju ale po pewnym czasie ma się już tego dość. Oczywiście propozycje seksu to standard.

Ponieważ wyjazd był nisko budżetowym wyjazdem nie udało mi się za bardzo zwiedzić wszystkiego co znajduje się dookoła Mombasy za to zakupiłyśmy sobie 2-dniowe safari do Paku Tsavo i przy okazji odwiedziliśmy wioskę Masajów.

Przejazd z Kilifi do Parku Tsavo trwał około 3 godziny. Na początku w Mombasie natknęliśmy się na korek później zostaliśmy zawiezieni na parking gdzie przesiedliśmy się w inne samochody. W parku byliśmy dokładnie koło 12 godziny. Niestety o tej porze za dużo zwierząt nie spotkaliśmy cóż południe wszyscy się chowają przed najgorszym słońcem.





  
Na początku spotkaliśmy strusia dopiero po dłuższej drodze pojawiły się słonie.
Słoni jest tam bardzoooo dużo.

Tak koło 16 zakwaterowaliśmy się w hotelu w którym spędzaliśmy jedną noc. Standard tego hotelu w porównaniu do hotelu z Kilifi było naprawdę świetny. Hotel nastawiony dla turystów, którzy potrzebują kontaktu z naturą.


Hotel położony był przy małym stawie i dzięki temu dużo zwierząt podchodziło praktycznie pod sam hotel.  Dodatkowo przy stawie była zrobiona wysoka altana tak by można było z bliska patrzeć na podchodzące zwierzęta. 

Po zakwaterowaniu udaliśmy się na drugą część safari i faktycznie już w późniejszych godzinach można zobaczyć o wiele więcej zwierząt. Po drodze zobaczyliśmy bawoły, żyrafy, zebry, sowę, małpy i znowu słonie. Pewnie myślicie sobie przecież można iść do Zoo i też zobaczyć te same zwierzęta... jest to w pewnym sensie racja ale jednak zobaczyć je w naturalnym środowisku jest zupełnie innym przeżyciem.

Na wieczór ponownie wróciliśmy do hotelu na kolację. Następnego dnia zaraz po śniadaniu wyrusza się na kolejne safari. Polowaliśmy na lwa ale niestety za bardzo się nie udało. Tylko z lornetki można było zobaczyć jak leży sobie w cieniu pod jakimiś krzakami.

Po wyjeździe z Parku podjechaliśmy do wioski Masajów. Koszt wejścia do wioski 15 dolarów ale mojej koleżance udało się wynegocjować  dla nas cenę 10 dolarów. W wiosce pokazali nam jak żyją Masaje oraz zaprezentowali nam swój taniec. Najbardziej zafascynowało mnie, że to kobieta buduje dom dla całej rodziny z gałęzi, trawy, piasku i krowich odchodów.

Otrzymałam propozycję bym tam zamieszkała i zbudowała swój dom ale podziękowałam ;D




Jeżeli w najbliższym czasie macie w planach wyjazd do Kenii lub Tanzanii to safari jest obowiązkowe. Polecam mi się bardzo podobało.

W Kenii byłam na koniec stycznia 2012 r. Pogoda przeważnie słoneczna z niewielkimi opadami deszczu. Terminy w styczniu i w lutym są bardzo dobre na wyjazd wówczas jest najlepsza pogoda. Komary malaryczne dopiero pojawiają się od marca. Na nic się nie szczepiłam i nie brałam malaryków. Wróciłam cała i „zdrowa” 

Zamykajcie dobrze pokoje ponieważ małpy lubią do nich zaglądać. Co do małp ja je widziałam zawsze z rana jak dyndały na drzewach przed naszym balkonem.

Kąpiele w oceanie temperatura wody bardzo wysoka pewnie do 28 stopni. Warto poleżeć trochę w algach no może nie konkretnie w ich środku ale np. obok  po tygodniu kąpieli skóra jest fantastyczna. Weźcie buciki do kąpieli bo różne podwodne zwierzątka się pojawiają.

W  każdą niedzielę miejscowi chodzą całymi rodzinami na plażę jest to doskonały moment by z nimi porozmawiać i porobić fantastyczne zdjęcia.







Jeżeli będziecie o zachodzie słońca chodzić po plaży uważajcie pod nogi bo może przebiega właśnie koło was mały biały rak ;)